MAŁGORZATA SARNOWSKA – to, co było, się skończyło

wpis w: Wydarzenia | 0

„Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię.” (Ewangelia według Mateusza 11:28)

Dnia 22.10.2021r. odwiedziła nas Prezes Fundacji SNAP Małgorzata Sarnowska wraz z mężem Krzysztofem. Oboje złożyli własne świadectwo, Gosia częściowo wyśpiewała je w hip-hopowym rytmie.

Gosia pochodzi z rodziny, gdzie alkohol, awantury i odwiedziny Policji były codziennością, ona sama omal nie zabiła własnego ojca, ten zaś jej brata, a własnego syna. Nie była grzeczną dziewczynką, obracała się wśród dilerów narkotyków – jednocześnie nigdy sama niczego nawet nie spróbowała, ponieważ jej koledzy najpierw myśleli, że ma inne źródło dostaw dla siebie, a kiedy poprosiła o „wsparcie” z powodu zagrożenia w szkole z siedmiu przedmiotów i przyznała się, że nigdy nie używała narkotyków, odmówili jej sprzedaży i odradzali w ogóle takie rozwiązanie. Czyż to nie piękne, że sami będąc zatopieni w tym grzechu, w prawdzie o samych sobie znaleźli w swoich sercach miłość, aby nie kalać tego, co sam Bóg zachował?

Gosia pod wpływem jednej z pracownic szkoły próbowała ratować swoich rodziców, w efekcie czego zostali wysłani na przymusowe leczenie – zanim wyjechali, wyrzucili ją z domu. Miała 16 lat. Ośrodek Pomocy Socjalnej umożliwił jej zamieszkanie w internacie i opłacał wyżywienie – nagle mogła się załatwić i wykąpać w komfortowych warunkach i nie chodziła głodna, nie potrafiła jednak docenić znacznie lepszych warunków życia, ponieważ w głębi siebie nie wierzyła, że na to zasługuje. Ponieważ wagarowała, trafiła na ulicę. Chciała umrzeć, w swojej desperacji kiedyś nawet poprosiła trzech mężczyzn, spotkanych nocą, aby ją zabili – ponownie Bóg otworzył ludzkie serca, zamiast ją skrzywdzić, jak się tego po nich spodziewała, pocieszyli ją i odwieźli w bezpieczne miejsce. W wieku 20 lat zapukała do drzwi koleżanki, która mówiła wiele o Jezusie. Chciała tylko coś zjeść i przespać się – i rzeczywiście u niej znalazła schronienie. Nie miała ochoty znowu słuchać religijnych wynurzeń, a jednak pojechała z nią na spotkanie młodzieży. Tam, stojąc na końcu sali i słuchając, jak śpiewają, usłyszała, że „Jezus jest jej przyjacielem” i zapłakała nad sobą. Tamtego wieczoru jej życie całkowicie się zmieniło, bo ona sama doświadczyła przemienienia Bożą miłością. Kiedyś nienawidziła swojego ojca, tymczasem Bóg wlał w jej serce możliwość przebaczenia – pojechała do domu i przeprosiła rodziców za swoje nieposłuszeństwo, poszła do sklepu, w którym ukradła lakier do paznokci, zwróciła właścicielce należność i opowiedziała o Bogu. Znalazła wsparcie wielu chrześcijan, rozpoczęła pracę na rzecz przeciwdziałania narkotykom, alkoholowi, przemocy.

Jedna z jej piosenek powstała w związku ze spotkaniem z 13-stoletnim chłopcem, który bardzo chciał sam sobie poradzić – jego zwłoki znaleziono w zaroślach nieopodal miejsca, gdzie spotykał się z Gosią. Jest zaproszeniem do tego, aby już dzisiaj odpowiedzieć na Boże wezwanie do skorzystania z pomocy, z Jego miłości, aby nie okazało się, że jest za późno.

Świadectwo złożył również mąż Gosi, Krzysztof. Był nieobliczalnym pod wpływem alkoholu przestępcą, aż do dnia, gdy usłyszał od kolegi „po fachu”, że każdy z nas odpowie za swoje czyny i Słowo Boże nie mówi nic o czyśćcu, dzięki któremu można ujść przed piekłem. Tej nocy znaczenie tych słów tak bardzo poruszyło Krzysztofa, że powstało w nim pragnienie znalezienia ratunku, a ponieważ ów kolega mówił również o potrzebie chrztu, o poranku pojechał do niego i powiedział, że to właśnie zamierza zrobić. Tak też się stało – i stał się nowym stworzeniem dzięki łasce Boga w Jezusie Chrystusie. Jego dziecięca wiara i ufność uczyniły go uczniem, który z radością dzieli się Dobrą Nowiną.

Gosia i Krzysiu są młodym małżeństwem, Bóg pobłogosławił ich związek, niebawem urodzi się ich dziecko – chwała niech będzie Dawcy Życia, niech uwielbione będzie Jego Imię na Ziemi tak, jak w Niebiosach!