„Każde bowiem ciało jak trawa, a cała jego chwała jak kwiat trawy: trawa uschła, a kwiat jej opadł, słowo zaś Pana trwa na wieki. Właśnie to słowo ogłoszono wam jako Dobrą Nowinę.”
(1 Piotra 1:-24-25)
Kilka dni temu zmarł jeden z Podopiecznych Fundacji. Stasiu jest bliski wielu z nas – pojawił się w naszym domu ponad półtorej roku temu. Kiedy był trzeźwy – uśmiechnięty żartowniś, życzliwy, pracowity, organizator i pilnujący porządku. Kilka razy upadał – początkowo znikał, wracał po kilkunastu tygodniach, dwukrotnie z obandażowaną głową po ciężkich pobiciach. Pan czuwał – za każdym razem ktoś obcy dzwonił po karetkę, aby ratować poturbowanego bezdomnego. Potem za każdym razem trzymał się blisko – może miejsca, które było Mu namiastką domu, może ludzi, którzy byli Mu namiastką rodziny… Widywaliśmy Go, zachęcaliśmy do powrotów – za każdym razem czekał na moment, kiedy On uzna za stosowny, kiedy On poczuje się silny. Kiedy wracał, był pełen energii, uśmiechnięty, podejmował się ochoczo pracy, pewny siebie, badał Słowo i coraz mocniej przyjmował Je do siebie – z czasem coraz więcej odczuwało się w Nim przygnębienia, coraz częściej mówił o chaosie myśli w swojej głowie, o podenerwowaniu, rozdrażnieniu, o walce, jaką stacza z samym sobą i wracał na starą ścieżkę… Ostatnio znowu wrócił po kilkunastu tygodniach ciągu alkoholowego – spokojny, mówił, że On sobie już porozmawiał z Bogiem, wychudzony, z obrzmiałym brzuchem. Karetka zabrała Go z naszego domu – wątroba mocno tym razem zastrajkowała, a po kilku dniach w szpitalu poddała się całkowicie.
Kiedy umieramy, dookoła nas mogą być tłumy, ale wobec prawdy o naszym życiu, w bólu istnienia jesteśmy samotni i możemy się zastanawiać: „Eli, Eli, lama sabachtani” („Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił?!”. Wisimy na naszym krzyżu, patrzymy na swoje życie, możemy bluźnić Bogu i ludziom, możemy wciąż jeszcze w lęku wołać do Jezusa, aby wspomniał o nas w swoim Królestwie, możemy też – jeżeli będziemy żyć w jedności z Jezusem Chrystusem, oddając Bogu skruszone serce i pokornego ducha, przyjmując Jego Synostwo – jak Jezus z wdzięcznością i miłością, oddając Bogu chwałę powiedzieć: „Wykonało się.”